poniedziałek, 17 grudnia 2012

Strój szkolny

-->
Uważam, że strój do szkoły powinien być przede wszystkim wygodny. Spędzamy w szkole całą masę czasu, więc po co się męczyć. Najbardziej nie lubię tego przebierania na wf, bo nie jestem fanką gier typu siatkówka(z wzajemnością) i nie cierpię potem śpieszyć się z naciąganiem spodni itp., aby nie spóźnić się na następną lekcję. O mojej fryzurze nie będę już nawet wspominać. Oprócz tego czasem szkoda mi jeździć najnowszymi spodniami czy spódnicą po wszystkich parapetach i podłogach, a to właśnie tam najczęściej spędzam przerwy. Kończy się to powyciąganymi nitkami i oczkami w rajstopach. Jak widać mija się to z celem. Wiadomo, że w liceum zaczynamy ubierać się już trochę poważniej, zaczyna kształtować się nasz styl. Szczerze mówiąc nie przepadam za wielką rewią mody w szkole. Wysokie buty i mini szorty nie wydają mi się odpowiednie. W każdej szkole znajdzie się dodatkowo jakaś nauczycielka, która potrafi gorzej nas potraktować właśnie za strój. Oczywiście strój nas wyraża i każdy chce wyglądać jak najlepiej w miejscu, gdzie jest tak duża grupa naszych rówieśników. Chociaż często jest to niesprawiedliwe na pierwsze wrażenie w dużej mierze składa się też ubiór. Dodatkowo w praktyce nie jest to strój szkolny, a całodzienny, bo po szkole spotykamy się jeszcze ze znajomymi, chodzimy po mieście itp. Obecnie nie ma już podziału na strój „do szkoły” i „po szkole”. Nigdy nie spotkałam się z przebierankami po ostatniej lekcji. Byłaby to już lekka przesada. Na zakończenie: strój może nas wyróżniać, ale należy zachować umiar.

Jak dla mnie prostą i wygodną opcją jest zwykła koszulka bądź nawet bluza(np. z nadrukiem(?), bo przecież nie będziemy ich swobodnie nosić wiecznie), modne wąskie spodnie i obuwie według uznania-baleriny, trampki. Wygodnie i w czasie zimy dość ciepło.  
Przyznam szczerze, że te produkty z Sugarpills bardzo mi się podobają. Nie są przesade jak spora część pozostałych rzeczy, a ironiczne nadruki mi odpowiadają(przyznaję, że lubię Barbie).


niedziela, 9 grudnia 2012

#1

Jakby tu zacząć...
Już po raz n-ty zakładam bloga, a mimo to nadal nic nie wiem o blogowaniu. Tym razem tematyka będzie inna. Moda. Brzmi dosyć dumnie i nie mam pojęcia co z tego wyjdzie. Chciałabym zrobić coś fajnego, ale różnie się to kończy. Na początku zawsze tysiące wizji i pomysłów, a potem przychodzi brak czasu lub zwykłe lenistwo. Nawiasem mówiąc jestem bardzo leniwa i nawet teraz siedzę w piżamie i swetrze chociaż jest 15. W planach mam coś innego niż znane mi blogi. W późniejszym czasie będę dodawać jakieś outfity(brzmi dziwacznie, ale nie wiem czego innego tu użyć), ale na początek przedstawię trochę rzeczy, które mi się podobają. Zdefiniować swojego "stylu" nie potrafię, bo jest on bardzo zmienny lub po prostu go nie mam. Lubię street fashion z całego świata-Nowy Jork, Londyn, Paryż. Czasem coś mi odbiję i tym sposobem mam w szafie aksamitne legginsy, których nie miałam na sobie ani razu. Skusiła mnie ich niska cena i szał na Lookbooku.

Moje zainteresowanie rozpoczęło się kiedy miałam 13 lat. Wtedy zaczęłam namiętnie oglądać Fashion.TV, kupiłam pierwszego TeenVogue'a i odkryłam blogi. Najbliższy jest mi blog Raspberry and Red, bo autorka jest w moim wieku, śledzę jej wpisy od samego początku. No i jeszcze uwielbia Audrey Hepburn jak ja! Kiedyś byłam bardzo wciągnięta w pokazy, że aż robiłam notatki. Wszystko było dla mnie zbyt odważne, ale i tam mi się podobało. Obecnie nie czytam gazet, bo wszystko mam w internecie. A i od telewizji trochę się oderwałam, bo rodzice zaczynali myśleć, że mam jakąś obsesje. Przechodzi mi już też szał na Lookbook.

Moje pisanie nie ma jakiegoś większego sensu, więc na dziś już kończę.